23. października 2023 to ważna data w historii szkoły. Tego dnia o 8:00 po raz pierwszy klasa OPW wyjeżdża na swoją pierwszą wielką życiową przygodę, o czym tak naprawdę jeszcze nie wie. Na miejsce dociera o 10:30. Nowa Sarzyna ośrodek szkoleniowy. Zakwaterowanie, zapoznanie z obiektem i czas wolny do obiadu o 14:00 nie zapowiadał, że to jednak nie będzie zwykła wycieczka, że to w ogóle nie będzie wycieczka, że skończyła się w momencie wyjścia z autobusu.
15:00 pierwsze szkolenie: radiokomunikacja, znaki dowodzenia. Jeszcze spokojnie bez pośpiechu. O 18:00 wszyscy byli już fachowcami komunikacji bez słów, gotowymi do wymarszu w teren. Lecz najpierw wymarsz na czas wolny do kolacji o 19:00. Przed dwudziestą ostatni opuścili jadalnię. Tak długo jedli? Nie choć posiłki jak najbardziej zachęcały do dłuższego biesiadowania, to z powodu sprzątania. Wyznaczeni dyżurni musieli posprzątać stołówkę włącznie z umyciem podłogi. Apel o 20:30 zakończył pierwszy dzień szkolenia SARS. Drugi dzień zaczął się dla większości znacznie wcześniej niż zwykle. Na 6:10 wszyscy mieli być gotowi na zaprawę. Ciemność, zimność, chłodność, bo nie na sali ale po boisku biegali. Po trzydziestu minutach intensywnych ćwiczeń chwila wytchnienia, śniadanie, sprzątanie, wymarsz i pierwsze zajęcia w terenie polegające na przemieszczaniu się oddziałów wojskowych w obszarze leśnym. Jeszcze mocno nie zmęczeni wrócili na obiad o 14:00. Po obiedzie chwila wytchnienia by na szesnastą móc z otwartą głową zapoznać się z odzieżą ochronną, maskami przeciwgazowymi i innym sprzętem służącym do ochrony w przypadku nietypowych działań wojennych. O 19:00 kolejna kolacja. Następnie apel, który oprócz porządku następnego dnia zapowiedział znacznie krótszy sen, gdyż na następny dzień zadano naukę alfabetu NATO. Nie na 2, nie na 3, każdy ma umieć miał na 5.
O dziewiętnastej jak zwykle kolejna smaczna kolacja, tym razem ser żółty, twaróg wędlina i dżemy oraz do wyboru sałatki, pieczarki. Przyznać trzeba, że wyżywienie w wojsku jest wzorowe. Środa zaczęła się podobnie: zaprawa, śniadanie, wymarsz. Tym razem okopy, ewakuacja rannych, rzucanie granatem i postawy strzeleckie. Żeby nie było przypadkiem za mało to jeszcze szkolenie z zatrzymywania, przeszukiwania i obezwładniania potencjalnych wrogów. Niestety tego dnia pogoda nie była łaskawa. Po zajęciach ubrania suszyły się do czwartku, a mięśnie odpoczywały do piątku. Niektórym tego dnia wojsko przestało się podobać. Bo nie tylko trudy, ale również filmy instruktarzowe na popołudniowym szkoleniu z robienia opatrunków, pokazały brzydkie oblicze wojny. Po opatrunkach przyszła pora na widzenie w ciemnościach, czyli montaż i obsługa noktowizorów i termowizorów oraz szukanie min. Na szczęście kolejna smaczna kolacja poprawiła humory. Lecz tym razem po kolacji nie było wytchnienia, a ćwiczenia gimnastyczne prawie do 21:00 o której był następny apel przed ostatnią nocą spędzoną w ośrodku, ale nie dlatego, że następnego dnia miał być powrót, ale dlatego, że następna noc miała być w lesie. Zanim jednak nastała, cały poprzedzający ją dzień trwały szkolenia, jak przeżyć tę noc w tym lesie czyli: jak rozpalić ognisko, jak zdobyć wodę, jak ją uzdatnić do picia, jak ją zagotować po czym wypić. Następnie przygotowanie obozowiska i miejsc noclegowych. Przerwy na obiad i kolację dały niewiele wytchnienia, gdyż należało się śpieszyć by obóz był gotowy przed zmrokiem, tak jak młodzież do swej pierwszej nocki w lesie. Wyznaczenie wart, ostatnie rozmowy i od 22:00 ciemność i cisza by nie zdradzać swojej obecności. Z powodu zimna opiekunowie szkolenia sierżant Zyd, sierżant Byczek plutonowy Dariusz Kowtun, podporucznik Dawid Borkowski, podporucznik Wojciech Pyś oraz kapitan Daniel Buż pozwolili na grzanie się przy ognisku choć początkowy był zamiar, żeby je zgasić. Może dzięki temu uczestnicy przetrwali do szóstej rano...ale tego się już nie dowiemy. Za to młodsi z opowieści wiedzą, co czeka ich następnego roku.